6-10 czerwca - pielęgnujemy beton i... nihil novi
Ekipa murarzy wyjechała na długi weekend już we wtorek wieczorem. Muszę ich pochwalić - zostawili po sobie naprawdę wzorowy porządek :). Tomek na odjezdne zafundował im procentowy prezent ;).
Do polewania chudziaka musielismy przyjeżdżać specjalnie z Wa-wy - raz, dwa razy dziennie. Nie pielęgnowaliśmy go jakoś intensywnie, ale i tak wygląda ładnie, nie widać żadnych pęknięć. Zresztą pogoda też nam sprzyjała - było niezbyt gorąco, trochę popadało.
Sąsiad Wiesiek uświadomił nas, że dobrze zrobiliśmy biorąc od niego wodę. Ma on własną studnię do podlewania kwiatków. Do tego pompę, więc ciśnienie w wężu jest naprawdę silne.
Gdybyśmy mieli własną wodę z przyłącza do publicznego wodociągu, mogłaby nas spotkać niemiła niespodzianka. Część wsi, gdzie mamy działkę, jest na końcu nitki wodociągowej i latem, po południu, kiedy ludzie zaczynają podlewać trawę, ciśnienie w wodociągu spada tak drastycznie, że Wiesiek skarżył się, że nie można wziąć prysznica! Trzeba przeczekać godziny szczytu. Moglibysmy sobie wtedy tylko pomarzyć o podlewaniu chudziaka...
Na szczęście Wiesiek wspomniał, że gmina planuje odwiert kolejnej studni głębinowej na naszej wsi, więc może za jakiś czas ciśnienie w sieci nie będzie spadało latem...
W niedzielę po południu zadzwoniłam do szefa ekipy, żeby potwierdzić, że wracają w poniedziałek. Pan Janek spokojnie odpowiedział, że "w tym tygodniu, nie... Oni to nie przyjadą. Nie dadzą rady...Za tydzień." No i co zrobić?! Na szczęście czas nas nie godni, pogoda też nie, ale przyznam, że nie spodobała mi się ta niesłowność górali. Ale Ewa (która polecała mi ekipę) ostrzegała, że mogę się tego spodziewać.
No właśnie - w niedzielę wreszcie po raz pierwszy pojechałam na budowę Ewy (jakieś 10 km od naszej). Jej dom jest już pod dachem i z oknami. W poniedziałek mają przyjść elektrycy. Zazdroszczę Ewie, że jest już tyle do przodu :).
A w drodze powrotnej skręciliśmy z Tomkiem do smażalni ryb (przy trasie W-wa - Żyrardów, przy skręcie na Budy Michałowskie). Ich pstrąg smażony (świeżutki :P) z frytkami to niebo w gębie :D.
P.S. Czekają na nas jeszcze śmieci do wywiezienia i kłody drewna do pocięcia (z brzóz padłych na placu... budowy).