Zapomnałam dopisać, że w sobotę 25 maja pan Cezary, instalator odkurzaczy centralnych, naprawił pęknięty trójnik. Żeby móc usunąć trójnik, musiał najpierw wykuć gniazdo w ścianie przy tymże trójniku. Całość naprawy (wymiana trójnika oraz wstawienie nowego gniazdka) kosztowała nas 200 zł (ale jak zapowiedziałam, odliczyliśmy tę kwotę od wynagrodzenia wylewkarzy).
Przy okazji pan Cezary zrobił próbę ciśnienia w instalacji odkurzacza - wyszła pomyślnie :).
Dla przypomnienia: pęknięty trójnik:
Trójnik po wymianie i nowe gniazdko:
Wspominałam już kilka razy, że obrobione wyloty kanałów wentylacyjnych "popsuły" się, kiedy wylewkarze układali styropian na poddaszu. Umówiłam się telefonicznie z panem Piotrem, że kiedy wylewki zwiążą jego tynkarze wejdą na budowę i jeszcze raz obrobią te otwory. Wstępnie umówiłam się na telefon po Bożym Ciele.
Jakie było moje zdziwienie, kiedy w środę 29 maja (a więc tuż przed Bożym Ciałem) zadzwonił do mnie pan Piotr z pytaniem, gdzie są klucze od garażu, bo on właśnie przywiózł pana Marka i pana Józka!! Na początku trochę pokłóciłam się, bo wylewki przecież nawet 2 dób, a tynkarze będą ustawiać na nich drabiny. Ale pan Potr uspokoł mnie mówiąc, że wylewki już na pewno związały, a poza tym panowie będą ustawiali drabiny na deskach.
I tak byliśmy umówieni na ten dzień z kierbudem na budowie - o 17 miał przyjechać i ocenić jakość tynków i wylewek. Więc zgodziłam się, żeby tynkarze zostali na budowie dokończyli obróbki wylotów kanałów (oraz wszelkie inne niedoróbki, których nie zdąrzyli wcześniej "zalepić").
Przyjechaliśmy na budowę ok. 16. Pan Marek i pan Józek kończyli już swoją pracę. Wyloty kanałów zostały obrobione, ale pewnie jeszcze raz tynkarze będą musieli je pozacierać (na razie tynk był na to zbyt świeży). Poza tym panowie pozacierali jakieś brzydko obrobione gniazdka, zatarli w garażu pionowy pas pod zapasowym bezpiecznkiem (bo tam tynk brzydko popękał). Wyrównali przez zacieranie "falę" na ścianie salonu (tuż za wejściem z wiatrołapu, to ta ściania, gdzie będą półki).
Ok. 16:30 przyjechał kierbud, pan Mirek. Poziomicą sprawdzał piony tynków i poziomy wylewki, kątownikiem - czy ściany po otynkowaniu trzymają kąty. Generalnie ocenił roboty na dobrze wykonane:
-
ściany trzymają piony, są gładkie
-
kąty są trzymane w pomieszczeniach, gdzie mają być na ścianach kafelki, tzn. w kuchni i łazienkach
-
wylewka jest równa, ma "dobry", ciemny kolor, trzyma poziom.
Jedyne do czego kierbud przyczepił się to:
-
brak trzymania kątów przy podłodze w pozostałych pomieszczeniach. Ale potem stwierdził, że odchyły nie są takie znów duże i na etapie układania podłóg da się je pewnie zamaskować listwą przypodłogową. Tynkarze, którzy byli przy inspekcji, bronili się, że ściany były nierówne i musieliby nakładać bardzo dużo tynku, żeby wszędzie trzymać kąty.
-
brak widocznych dylatacji na wylewkach. Ale pan Darek chyba jednak robł dylatacje: byłam świadkiem robienia ich w garażu i w salonie. Pan Darek przyłożył po prostu łatę i przeciągnął wzdłuż niej kielnię - powstał rowek. Ale potem pan Darek przejechał po tym maszyną do wygładzania powierzchni wylewek i "zatarł" dylatację. Na moją uwagę, że usunął właśnie dylatację, pan Darek odpowiedział, że nic złego się nie stało, że rowek tylko z wierzchu jest niewidoczny, ale jest w głębi wylewki i "na pewno jeśli wylewka ma pęknąć, to pęknie wzdłuż dylatacji, a nie gdzie indziej".
Zakładam więc, że dylatacje mamy porobione na wylewce. Kierbud powiedział, że nie jest dobrze, że dylatacje są niewidoczne, że wylewkarze powinni w rowki włożyć albo taśmę dylatacyjną, albo jakąś płytę pilśniową czy inny materiał. To była tak naprawdę jedyna poważna uwaga kiebuda do wylewek.
Szkoda, że wcześniej nie wiedziałam o sposobach zaznaczania dylatacji - na pewno kontrolując pracę wylewkarzy nalegałabym na wykonanie ich tak, żeby były widoczne.
Cóż, mądry inwestor po swoim pierwszym domu :)