31 maja - zalewamy
Poprzedniego dnia górale wyliczyli, że musimy kupić 15 m3 betonu B-20 do zalania ław fundamentowych... na dziś na 18-tą!
Po powrocie z pracy zaczęłam z Tomkiem gorączkowe szukanie firm sprzedających beton niedaleko miejsca naszej budowy (oczywiście cena była głównym kryterium). W końcu zdecydowaliśmy się na Kasob z Kozerek. Za sugestią pani Ani dopłaciliśmy 8 zł do m3 za czynnik wodoodporny W6. Zaczęliśmy też przeglądać oferty firm sprzedających bloczki fundamentowe. Zamówiliśmy je w końcu dziś wieczorek w betoniarni Stawicka.
Rano zadzwonił do nas kierbud i skorygował ilości potrzebnego betonu: 45 m3 !! I znów telefon do Kosabu, czy zdąrzą na 18-tą dowieźć tyle betonu. Na szczęście tak.
Ale sprawą bardziej pilną niż beton i bloczki był... kibelek! Ekipa miała od wczoraj wodę i prąd (dzięki uprzejmości naszych sąsiadów). Okazuje się, że tojtojki nie dostaniemy tak od ręki, samochody rozwożące mają trasy zaplanowane na kilka dni naprzód i nie zamierzają ich zmieniać dla jednego małego zamówienia. Przenośne WC załatwiłam w końcu w firmie Clipper (plus jeden serwis w miesiącu). Przywieźli je dziś na krótko przed betonem.
Kierbud był na budowie do południa, obejrzał zbrojenia. Powiedział, że są w porządku. Ja z Tomkiem przyjechaliśmy po pracy oglądać zalewanie ław. Albo raczej pilnować czasu pracy pompy ;).
Kierowca betoniarki skomentował, że ławy mamy jak pod czteropiętrowy blok :). Cóż mamy też wysoki poziom wód gruntowych i dlatego kiernud zdecydował poszerzyć ławy i lepiej je dozbroić.
Tu wąż jest nad ławą pod fundament dla kominka :)
Na koniec dodaj jeszcze, że początek budowy mielismy trochę pechowy: zdarzyły się 2 wypadki:
1. szef ekipy murarzy, pan Janek, skręcił nogę w kostce. Tomek. który dużo częściej jeździł na budowę, mówił, że majstra nie widział na niej ani razu. O tym, że pan Janek skręcił nogę, dowiedział się od jego ekipy. Suma sumarum: troje młodych górali postawiło nam całe fundamenty od podstaw samodzielnie :). Kierbud twierdzi, że wszystko jest w porządku.
2. dzisiaj jeden z górali (Andrzejek) skarżył się na spuchnięte i bolące oko. Byłam przy wylewaniu fundamentów i rzczywiście wyglądało to nieciekawie. Chłopaki pojechali wieczorem do okulisty. Okazało się, że to zapalenie wojka łzowego. Andrzejek dostał krople i antybiotyki. Kiedy byłam na kolejnej wizycie na budowie (w niedzielę) jego oko wyglądało już trochę lepiej.