tynki 22 kwietnia - 18 maja
Wreszcie zebrałam się, żeby napisać coś więcej o tynkach :)
Prace przy nich trwały 4 tygodnie - ok. 800 m2 tynków, w tym 215 m2 sufitów.
Tynki robili tylko 2 panowie od Piotra: pan Marek i pan Józek. Sam Piotr trochę pomagał im w tygodniu z długim weekendem majowym (tak, panowie wtedy też pracowali; zrobili sobie przerwę tylko 3 maja). Na cztery dni przed końcem tynków dołączył do nich pan Radek.
W tym tygodniu ma przyjechać na 2 dni pan Marek, żeby poprawić jakieś detale (zrobić glify tam, gdzie mają być drzwi suwane, obrobić gniazdka, zatrzeć jakieś smugi, niedoróbki, itepe) oraz obrobić otwory wentylacji mechanicznej w suficie.
Z ekipy jestem generalnie zadowolona: pracowici, nie pili w ogóle, utrzymywali porządek. Pracowali od poniedziałku do soboty, tylko na niedzielę wracali do rodzin. Panowie zaadaptowali jeden z pokoi dzieci i w nim nocowali, żeby nie tracić czasu na codzienne dojazdy (chyba nie mieli samochodów albo prawa jazdy i byli skazani na dojazdy pociągami). Jak mówił pan Marek, pracowali przeważnie do 11 wieczorem.
Jeśli komuś spieszy się z wykonaniem tynków, to ekipy nie polecam, bo panowie pracowali wolno i byli szczegółowi. Mnie ich tempo nie przeszkadzało, zależało mi bardziej na jakości tynków.
Panowie samodzielnie zabezpieczali okna przed zachlapaniem przez tynk: zwykłą folią malarską i taśmą tynkarską. Wszystkie okna są (w miarę :) czyste, gdzieniegdzie naleciało do zawiasów trochę tynku, ale jest sypki, więc da się go spokojnie usunąć starą szczoteczką do zębów :).
A tak zabezpieczali gniazdka (podobnie owijali czujki ruchu, żarówki, skrzynkę rozdzielczą, itp.)
Nie obyło się bez wpadek:
- 4 zatynkowane gniazdka - na szczęście szybko to odkryłam (przed tynkami zrobiłam zdjęciową inwentaryzację całej instalacji elektrycznej) i tynk był jeszcze świeży, nie trzeba było go kuć
- zachlapane tynkiem rury wod-kan i peszle w części nocnej domu - panowie mieli je owinąć folią, ale nie zrobili tego przed obrzutką. Po zwróceniu im uwagi, owinęli rury i peszle, ale bardzo niestarannie i folia w wielu miejscach pozrywała się. W rezultacie rury wod-kan w części nocnej mamy brudne od tynku. Tomek mocno się na to wkurzył, dał panom druge ostrzeżenie, które wzięli sobie wreszcie do serca. W części salonowo kuchennej rury i peszle okręcili tak starannie, że po otynkowaniu ścian i zdjęciu folii rury były zupełnie czyste.
Tutaj rury w części nocnej domu po obrzutce:
A tutaj jak były zabezpieczone przed tynkowaniem w salonie:
3. w kilku miejscahc mamy rząd 5-ciu gniazdek, które będą osadzone w jednej listwie. Elektryk pan Tomasz mówił, żeby odchyły poszczególnych gniazdek od linii poziomu nie były większe niż 2-3 mm. W 2 czy 3 przypadkach trafiły się gniazdka osadzone 5 mm poza linią. Ale pan Tomasz zapewnił, że "damy sobie jakoś radę"
4. skrzynka rozdzielcza w kotłowni była krzywo osadzona. I pozostałaby tak, gdybyśmy nie zwrócili uwagi. Pan Marek tłumaczył się, że skrzynkę tynkował pan Józek, który uznał, że skrzynka ma być zostawiona w takim ułożeniu, jak ją zastał. Pan Marek wziął sprawę w swoje ręce, poprawił osadzenie skrzynki ponownie ją otynkował.
5. last but not least: tynk skapywał z sufitów i ścian na chudziak podczas nanoszenia i jeszcze kilkadziesiąt minut po!! Na początku byłam przerażona, bo na papie termozgrzewalnej, która była położona na chudziaku, utworzyła się kilkumilimetrowa warstewka tynku. Najgorsze, że warstwa była nierówna, gdzieniegdzie "stalagmity" tynku miały po 2-3 cm . Nie miałam pojęcia, że aż tyle tynku z agregatu kapie na podłoże...
Tynkarze uspokajali mnie i mówili "jak wyschnie, to zdrapie się ten tynk z papy i będzie wszystko w porządku". Ale przy pierwszych dwóch pokojach byłam mocno nieufna co do tej metody. Tynk zasychał i obawiałam się, że może być tak twardy, że albo się go nie zdrapie i zostanie nierówna powierzchnia, albo podczas zdrapywania panowie zniszczą papę .
Zachlapana spadającym tynkiem podłoga wyglądała tak:
A tak wyglądał na suficie i ścianach podczas nanoszenia:
Kiedy tynk na papie wysechł, panowie pokazali mi, jak go usuwają - zeskrobywali go po prostu taką dużą szpachlą na trzonku. Tynk schodził z papy łatwo. Sprawdziłam potem samą papę i nie zauważyłam dziur czy rozerwań.
Po tym skrobaniu powierzchnia chudziaka z papą jest już wyrównana. Nierówności widać tylko na zakładkach papy albo jeśli przy kładzeniu papy powstały jakieś fałdy, garby. Oczywiście widać gołym okiem, że papa jest pokryta szarym pyłem tynkowym (chyba tylko jakiś przemysłowy odkurzacz dałby radę go usunąć), ale taka ilość tynku nie przeszkadza mi. Może nawet to dobrze, bo ta warstewka tynku stanowi dodatkową "izolację" papy od styropianu.
Szpachla używana przez tynkarzy do czyszczenia papy:
Tynk podczas zeskrobywania z papy: