23 maja odebraliśmy pozwolenie na budowę (zostało wydane 9 maja, ale czekaliśmy z odbiorem 2 tygodnie na uprawomocnienie się go. Po tym czasie odebraliśmy pozwolenie ze wsteczną datą i dostaliśmy ostateczną decyzję).
Na działce spotkaliśmy się z panią z urzędu gminy. Miały to być oględziny przed wydaniem pozwolenia na wycinkę drzew (niestety, musieliśmy wyciąć sporo pięknych drzew na placu budowy). Pani nie chciała nawet wejść w wysokie trawy na terenie działki, bo bała się, że coś ją tam ugryzie :). Na szczęście okazała się bardzo wyrozumiała i pozwolenie na wycinkę dowolnej (!) liczby drzew dostalismy bez żadnych dyskusji :). Wg urzędowych papierów mamy wyciąć drzewa wedle uznania do 31 grudnia.
Tego samego dnia spotkalismy się na budowie z kierbudem i szefem ekipi górali, która będzie nam budować dom do stanu SSO. Panowie obejrzeli działkę (dla kierbuda był to już chyba 2-gi raz), kierbud wypełnił dziennik budowy i dokumenty potrzebne do złożenia w inspektoracie nadzoru budowlanego. Wziął też od nas dużą, piękną, żółtą tablicę informacyjną (kupiona w L-M), żeby wypełnić ją w domu i powiesić na placu budowy. Oraz zaliczkę ;).
Termin rozpoczęcia nie został wtedy jeszcze uzgodniony. Z szefem ekipy górali umówiliśmy się tylko, że przyjadą w następny wtorek (29 maja) wyciąć drzewa.
Bylismy też w inspektoracie nadzoru budowlanego, żeby złożyć wszystkie potrzebne papiery. Ksero po 50 groszy od strony, duch biurokracji pałęta się po pokojach... Ech :/. Ale wszystkie urzędowe sprawy pozałatwialiśmy i oficjalnie możemy zaczynać budowę 31 maja :).